20 czerwca 2010

O tym jak stchórzyłem, nie głosowałem i jak to naprawić?

Polityki na tym blogu jeszcze nie było – i mam nadzieję, że nie będzie. Niemniej w sytuacji kolejnych dwóch tygodni nieustającego konkursu piękności postanowiłem dokonać małego comming out i przyznać się, że do wyborów nie poszedłem.

Dlaczego nie spełniłem swojego obywatelskiego obowiązku? Cóż – przyglądając się całej kampanii nie mogłem znaleźć nawet jednego kandydata, którego czystych intencji, nieskazitelnej prezencji i dobrych pomysłów na prezydenturę mógłbym być pewien. A nie wydaje mi się, aby głosowanie na kogoś, kto chce się dorwać do władzy dla samej władzy, będzie kompromitował mój kraj albo wprowadzi nam tu drugą Koreę (Północną, Północną - niestety…) było przejawem szczególnego patriotyzmu. Niemniej uważam głosowanie za ważny element demokracji, a prawo wyborcze za jedno z ważniejszych praw.

Niemniej prawo pozostaje prawem właśnie, a nie obowiązkiem. Nie mam zresztą zamiaru się nad tym rozwodzić, bo zbiór dobrych wyjaśnień, dla których można odpuścić sobie wizytę nad urną, podał Wesoły Terrorysta.

W międzyczasie, to jest pomiędzy uświadomieniem sobie, że do wyborów iść nie zamierzam, a dzisiejszą wygraną wszystkich kandydatów, byłem świadkiem ciekawej dyskusji o tym, komu prawo wyborcze przyznać należy. Rozmowę zapoczątkował Matriks, podjął ją Slawkas – i trzeba przyznać, że panowie doszli do ciekawych wniosków. W tymże samym międzyczasie pewna reklama telewizyjna ustami popularnego aktora nazwała mnie tchórzem.

Swoją drogą – biorąc pod uwagę fakt, że uprawnionych do głosowania jest 30 milionów obywateli, a frekwencja wyniosła coś koło 50% – słowo “tchórz” wypowiedziane pod adresem 15 milionów ludzi z ust osoby zarabiającej na swojej popularności brzmi ciekawie.

Rozumiem intencję, nawet popieram ją – ale nie uważam, aby obrażanie ludzi było najlepszym sposobem aktywizowania społeczeństwa. Takie coś może działać na małych chłopców (“co, nie skoczysz? wiedziałem, że się boisz i nie skoczysz…”), ale nie na mnie.

Niemniej zastanowiłem się, co takiego mogłoby się stać, abym do wyborów poszedł (bo uczyniłbym to z chęcią). Na zmianę kandydatów liczyć nie mogę, na ich lepsze przedstawienie głównym mediom najwyraźniej brak czasu (a przecież po to codziennie przeglądam gazetę i oglądam TV, abym widział, co mam myśleć). I nagle – olśnienie. A gdyby tak zmienić zasady wyborów?

Rzucam teraz luźnym pomysłem i chciałbym go poddać pod dyskusję w komentarzach. Otóż na karcie do głosowania znajdują się pola, w których mogę postawić krzyżyk i wskazać tego kandydata, który moim zdaniem powinien urzędować przy Krakowskim Przedmieściu. Ja dodałbym kolejny rząd z polami, gdzie mógłbym wskazać kandydata, który moim zdaniem z pewnością na prezydenta się nie nadaje (to byłoby o wiele łatwiejsze). Ogólna suma głosów kandydata byłaby różnicą pomiędzy głosami na “tak” i na “nie”. Szalone? Być może, ale mam wrażenie, że dziś wybory wygrywa się nie dzięki poparciu własnych zwolenników, ale dzięki szukaniu alternatywy przez przeciwników konkurencji. Pomyślcie, jak zmieniłoby to choćby ostatnią kampanię. Obaj zwycięzcy pierwszej tury mają z pewnością ogromny elektorat negatywny – i musieliby się nie tylko starać, aby przekonać do siebie jak najwięcej osób, ale też by nie zrazić zbyt wielu. Inaczej ich ostateczny wynik mógłby nie być taki imponujący, a do drugiej tury mogliby wejść kandydaci z dalszych miejsc.

Podobną zasadę można wprowadzić przy wyborach parlamentarnych czy samorządowych, choć tutaj proponowałbym jeszcze inne udogodnienie. Można wyjść z założenia, że osobom niegłosującym podoba się aktualny stan rzeczy. Tak więc głosy nieobecnych należałoby rozdzielić proporcjonalnie pomiędzy te partie, które obecnie zasiadają w budynku przy Wiejskiej. To także zmieniłoby podejście polityków do wyborców – choć akurat nie jestem przekonany czy tak samo, jak mój pierwszy pomysł.

Dlaczego o tym piszę? Bo a nuż ktoś zrealizuje taki plan – to będę mógł z dumą powiedzieć, że przewidziałem to i zaproponowałem z takim dużym wyprzedzeniem:)

A co Wy o tym myślicie? Macie jakieś inne pomysły jak zachęcić do głosowania i ulepszyć wybory?

12 komentarzy:

  1. @Vero: no racja, choć najbardziej oberwaliby ci na szczycie. Bo mają największy elektorat negatywny. Ale ja z całą pewnością nie postawiłbym krzyżyka na "nie" ani przy JK, ani przy BK. Więc masz rację - jakoś by to poszło.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja się trochę skupiłam na tym, że też nie głosowałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. @Vero: bo my mamy chyba podobnie, nasz ulubiony temat do rozmowy to my sami:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie głosowałem, bo się bałem! Bałem się, że mi za ten czas sofa wystygnie...
    W Danii niegłosujących nazywa się "wyborcy sofy". Oczywiście towarzyszą temu zwyczajowe bzdety o obywatelskim obowiązku, moralnym zakazie narzekania itp. Wszystko dokładnie to samo. Czy to możliwe, że prymusi demokracji na całym świecie mają rozpisane w tajnych brykach, co trzeba mówić? A może może mają umysły sterowane? Przez centralę? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Slawkas: o, to Ty też stchórzyłeś? Witaj w klubie:)

    Ja stawiam na jakąś podziemną broszurkę. Jakby mi wpadła taka w ręce, to też bym wiedział, co mam myśleć. A tak? Rzucony na pastwę świata, znikąd wsparcia...

    OdpowiedzUsuń
  6. @Beata: noooo...ja tego nie zrobiłem, żeby się wyróżniać, bo jak widzisz nawet po tutejszych reakcjach, to raczej słaby lans. Zasadniczo jest grupa osób, która szanuje moją decyzję (na czele tej grupy stoi Narzeczona, za co jej serdecznie dziękuję) bez względu na własne poglądy. Ale są ludzie, którzy na moją deklarację reagują różnymi stopniami oburzenia - od lekkiego (takiego bardziej zdziwienia) do zarzucania mi wyłączenia myślenia:) Plus tchórzostwo od Borysa (to było do mnie, czuję to) - ale daruję mu, za tę reklamę dezodorantu Axe:)

    Ponieważ wydaje mi się, że mniej więcej wiem, wokół jakich poglądów politycznych krąży Twoje serce, pozwól, że przewrotnie zapytam: gdyby do drugiej tury przeszedł Kaczyński i Jurek, co byś zrobiła?

    Może i idealnych kandydatów nie ma. Trudno. Jeszcze jakieś osiem lat, wtedy będę mógł kandydować, to będzie kandydat idealny. Ale nie każ mi wybierać zła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Veronica - daj szansę, dopiero po wyborach sprawdzisz czy było warto:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cichy:) przewrotnie oddałabym niewazny głos:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cichy, pomysl, jak byłoby pięknie...głosowało 89% uprawnionych a kandydat dostał 28%...to chyba czytelne, że go nie chcą...a jesli nie poszli do wyborów to nie wiadomo czy chcą czy nie chcą:)

    OdpowiedzUsuń
  10. JA WIEM CO TO POMARAŃCZOWI, STARA JESTEM

    OdpowiedzUsuń
  11. bo pozostanie w domu NIE SWIADCZY O TYM, ŻE TEGO KANDYDATA CZY TYCH KANDyDATÓW NIE CHCECIE

    OdpowiedzUsuń
  12. jak dla mnie to świadczy, że na tych kandydatów patrzeć nie możemy, że zdecydowanie ich nie chcemy....

    OdpowiedzUsuń